Felietony

Bez śladu

Dziś skończyłaby 18 lat – patrzyła w okno, wykrzywiając palce w szczupłych dłoniach.
– Ciekawe, czy urodziny wolałaby spędzić z nami, czy może raczej z koleżankami?
Patrzę na nią i milczę.
Mam milion pytań ale boję się odezwać. Jak zresztą zapytać o cokolwiek matkę, która od siedmiu lat nie wie, co się dzieje z jej córką?
– Wiesz za co się nienawidzę?
Natalia nie była jednym z tych dzieci, którymi chwalisz się przed znajomymi. Była rozpieszczona i doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
Pyskata i krnąbrna, wręcz odpychająco złośliwa.
Uczyła się przeciętnie. Jedynaczka, której zarówno my rodzice jak i jej dziadkowie, pozwalaliśmy na wszystko.

Czasami myślałam, że lepiej gdyby jej nie było. Tak, ja, matka. Za każdym razem, gdy swoim zachowaniem doprowadzała mnie do łez.
Może, to przeze mnie zniknęła?
Moja cicha, wypowiedziana w skrajnej i głupiej złości prośba, została spełniona?

Odwróciła głowę w moją stronę.
– Masz ładne oczy. Niebieskie. Jak moja Natalka – zaczęła mówić.
To był zwykły poranek.
Nerwówka w kuchni. My czyli ja i mąż do pracy, a Natusia do szkoły.
Żadne z nas nie mogło jej wtedy odwieźć, a przystanek autobusowy jest niedaleko.
Oczywiście, jak zwykle ścięłyśmy się gdy wychodziła. Poszło o znienawidzone kanapki z serem. Gdy zwróciłam jej uwagę, że powinna mi za nie podziękować, usłyszałam, że za zmuszanie nie będzie dziękować.
Trzasnęła drzwiami.
Może gdybym wtedy wybiegła za nią, nie zostawiła tak tego.
Może gdybym wtedy zareagowała.

Wróciłam do domu około piętnastej. Córka powinna już być.
Nie miała komórki, bo mąż zabrał ją po ostatniej awanturze o złe oceny.

Niepokoić zaczęłam się o 16 tej. Zadzwoniłam do szkoły.
Sprawdzili i okazało się, że tego dnia, w ogóle jej tam nie było.
Moja pierwsza myśl? Szczerze?
Jak zwykle chciała zrobić nam na złość i pojechała do dziadków. Mieszkali w centrum. Zadzwoniłam więc do jednych i drugich.
Nic.
Koleżanki i koledzy też nie mieli pojęcia, gdzie mogła się udać.
Wpadliśmy w panikę. Przecież to dzieciak, ma 13 lat!
I wtedy zaczął się niekończący dramat. Strach i panika, odbierająca rozum.
Policja, autobus, monitoring.
Wysiadła dwa przystanki przed szkołą. Sama.
Udała się w kierunku parku. Tam, zniknęła. Rozmyła się jak mgła.

Mijały godziny, dni, tygodnie.
Tysiące poszlak i wątków. Świadkowie, którzy ostatecznie nie wnosili niczego istotnego do sprawy.
W końcu, martwy punkt.

Pół roku intensywnych, nieustających poszukiwań.
Rodzice innych dzieciaków pomagali, rozwieszając plakaty ze zdjęciem Nati. Lokalna prasa wciąż pisała i prosiła o pomoc, o kontakt.
Jeździliśmy do jasnowidzów a ci, wskazywali nam różne miejsca i różne hipotezy.
Żadna się nie potwierdzała.

Mniej więcej po dziewięciu miesiącach śledztwa, zadzwonił telefon.
Znaleźli zwłoki dziewczynki. Wiek i rysopis, wszystko się zgadzało. Wiadomość odebrał mój ojcieci stracił przytomność. Zanim dojechała pomoc, było już za późno.
Zawał.

Pojechałam na identyfikacje zwłok z moim mężem.
Do środka jednak chciałam wejść sama. Ale zanim odważyłam się na rozsunięcie worka, minęła wieczność.

Wyprowadzono mnie stamtąd.
Mąż pytał – Aśka, powiedz, że to nie ona! Błagam , powiedz, że to nie nasza córka!
A ja nie mogłam złapać oddechu. Miałam przed oczyma twarz tamtego dziecka i myślałam o jej rodzicach. Cieszyć się z tego, że to jednak nie moja córka?
Umiałabyś się cieszyć? No powiedz ?

Nie umiałabym. Mój chory na mukowiscydozę syn i jego koledzy, też ” czekają” na czyjąś śmierć, żeby sami mogli żyć.

– Pojechaliśmy spwowrotem do domu.
I wtedy pierwszy raz słyszałam jak mój mąż płakał.
Zdemolował z rozpaczy łazienkę. Krzyczał.
On wył jak zwierze.
A ja siedziałam pod drzwiami.
Nie byłam w stanie nic zrobić, nie umiałam mu pomóc.

Mijały kolejne miesiące, potem lata. Codziennie jakieś telefony, które okazywały się fałszywym alarmem albo nawet głupim żartem.
Tak, byli tacy, którzy dzwonili dla żartu. Podnosiłam słuchawkę, a ktoś po drugiej stronie udawał jej głos.
Obrzydliwe.

Najgorsze jednak są noce.
W dzień jeszcze jakoś to znoszę.
Jakoś jest.
Trochę praca, trochę obowiązki. Potem poszukiwania na portalach, analizowanie zebranych dowodów.
A noc?
Usiłuję zamknąć oczy i zasnąć. Nie mogę, bo widzę jej ciało.
Zmasakrowane, leżące na dnie jakiegoś dołu. Chodzą po niej ludzie, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
Może ja też tak depcze po niej? Przecież ona może być wszędzie.

Gdy udaję się na chwilę złapać sen, budzę się z lękiem.
Wyobrażam sobie, jak ten, kto nam ją zabrał, regularnie ją gwałci. Bije i maltretuje. A ona jest sama w ciemnej piwnicy. Boi się i przepełnia ją ból.
I to samo tak przychodzi, te wstrętne myśli.

Pod koniec naszej rozmowy, pytam mamę zaginionej dziewczynki, czy ma jeszcze jakieś marzenia.

– Mam.
Chciałabym, żeby okazało się że to jakaś chora psychicznie kobieta, która sama kiedyś straciła dziecko, porwała naszą Natalię.
I traktowała ją przez te lata, jak własną córkę. Nie robiła jej nic złego, wychowywała, dbała o nią.
Tego bym chciała najbardziej.

Ale jeśli los postanowił mi ją zabrać, to niech już ktoś przyjdzie i mi o tym powie. Że znaleźli jej ciało, że to był wypadek. Sprawca śmiertelnie ją potrącił i bał się przyznać.
Wiedziałabym wtedy, że nikt jej nie krzywdził przez ten cały czas.
I mogłabym ją wtedy pochować.
Na cmentarzu i w sobie. Zanieść kwiaty, posiedzieć przy niej i przeprosić.
Przeprosić za to, że nie zdołałam jej ochronić.

Napisz tylko proszę i powiedz takim rodzicom jak ja, żeby mimo wszystko, nigdy nie przestawali wierzyć.
Bo wiesz, ja nadal wierzę, że ona stanie w tych drzwiach.
Pytam, co by jej wtedy powiedziała.
– Obiecałabym, że już nigdy więcej nie będę zmuszała jej do jedzenia tych znienawidzonych kanapek.
Rozumiesz?

Pamiętam, że po powrocie do domu, zastałam moją córkę rysującą strach. Zadanie do szkoły.
Zobrazować lęk.
Pomyślałam wtedy, że strach mojej bohaterki, ma oczy zaginionej Natalii.

W Polsce, rocznie, bez wieści ginie ponad 15 tysięcy osób.

Tekst dedykuję wszystkim rodzicom oraz bliskim osób zaginionych.
Joannie dziękuję za rozmowę.

* Historia została wysłuchana kilka lat temu.
Asia do dziś czeka, na powrót córki.

Anika

Tagi

Anika Zadylak

Anika jest publicystką, redaktorką przejmujących tekstów o życiu i walce o szczęście i zdrowie.

Najnowsze artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zajrzyj również tutaj
Close
Back to top button
Close